- Co się z tobą dzieje, do cholery? - zażądała wyjaśnień. Kiedy Quincy
podszedł do kasy, chwyciła go za rękę. - Dwie kawy - zamówił. - Jedna czarna, druga ze zbyt dużą ilością śmietanki i cukru. - Nie potrzebuję kawy. Potrzebuję wyjaśnień. - Z kawą pójdzie łatwiej - odpowiedział i nie wydusił z siebie ani jednego słowa, dopóki kasjerka nie zjawiła się z kawą. Wtedy zaproponował, żeby wyszli na zewnątrz, do stolika wśród drzew, którego wcześniej nie zauważyła. Mieli do przejścia spory kawałek, ale i tak za mało, żeby Rainie zdążyła się uspokoić. - W porządku - ogłosiła, gdy tylko usiedli przy stole. - Quincy, co jest grane? Zacznij mówić albo obleję cię tą kawą ze zbyt dużą ilością śmietanki i cukru. Quincy podmuchał na gorący napój. Teraz widziała wyraźnie, że cienie pod jego oczami znacznie się pogłębiły, jakby nie spał od wielu dni. Zabawne, w zeszłym roku to ona wyglądała jak śmierć, a Quincy robił jej wykłady o odżywianiu i odpowiedniej ilości snu. Powtarzał jej, że stres to jeden z lepszych powodów, dla których należy dbać o stan umysłu. Ciekawe, czy dziś Quincy uznałby ten wykład za coś bardzo dziecinnego. 95 - Słyszałaś o czymś takim jak kradzież tożsamości? - spytał lakonicznie. Rainie usiadła. Zaczęła popijać kawę. Przytaknęła. - Jeden człowiek kradnie tożsamość drugiego. W dzisiejszych czasach to nie jest zbyt trudne. Wystarczy, że zdobędzie numer ubezpieczenia społecznego i nazwisko panieńskie matki. Potem wykorzystuje te informacje do zdobycia kopii aktu urodzenia i gotowe: staje się nowym człowiekiem! To niesamowite, ile rzeczy można robić, kiedy zdobędzie się podstawowe dokumenty. Można zorganizować prawo jazdy, otworzyć rachunek w banku i złożyć wniosek o wydanie karty kredytowej. Można kupić samochód, na przykład czerwone audi roadster, i, oczywiście, zarejestrować go i finansować na nazwisko niczego niepodejrzewającej ofiary. - Ktoś wykorzystał twoje nazwisko, żeby kupić samochód sportowy? - W Nowym Jorku. Dwa tygodnie temu. Teoretycznie obecnie jestem winien czterdzieści tysięcy dolarów dealerowi Westchester, płatne w dogodnych miesięcznych ratach po osiemset jedenaście dolarów przez najbliższe pięć lat. - Ktoś ukradł tożsamość agenta FBI?! - Czemu nie? Przecież informacje na mój temat dostarczył połowie najbardziej zatwardziałych kryminalistów w kraju. W porównaniu z tym zakup sportowego wozu to pestka. - Quincy przerwał, po czym dodał niechętnie: - Facet ma przynajmniej dobry gust. Rainie wciąż nie mogła uwierzyć. - Kradzież tożsamości... Czy biuro nie ma specjalistów w tej dziedzinie? - Biuro ma specjalistów w każdej dziedzinie - odparł Quincy, ale niezbyt przekonująco. Postawił filiżankę. Rainie zauważyła zdumiona, że ręce mu się trzęsą. - Zajęli mój dom, Rainie - powiedział cicho. - Dziś po południu agenci zainstalowali kamery w pobliżu grobu mojej córki. Co za ironia. Jestem ekspertem. Właściwie jestem ekspertem właśnie w tego rodzaju sprawach, a od siódmej pięć dzisiejszego ranka nikogo nie obchodzi moje zdanie. O siódmej pięć rano stałem się ofiarą. Nigdy niczego nie nienawidziłem tak bardzo jak tego. - To idioci, Quince. Mówiłam ci to wcześniej. Gdyby agenci FBI byli mądrzejsi, nie biegaliby wciąż w tych paskudnych garniturach, zamiast tak jak cały świat przejść do strojów nieco mniej oficjalnych. Jaki mężczyzna zaczyna dzień od wiązania krawata na szyi?