przyznał po chwili.
- Och, Boże - jęknęła z niedowierzaniem. - Spróbuj mi zaufać. Wiem, że jest ci trudno, ale... Becky nadal wyglądała przez okno dorożki, mimo iż czuła jego wzrok na sobie. - Wydaje mi się, że nie mam wyboru. Wkrótce potem pojazd się zatrzymał. Alec wyskoczył pierwszy i pomógł jej wysiąść. - Gdzie jesteśmy? - mruknęła, osłaniając oczy przed blaskiem południowego słońca. Stali przed imponującą budowlą w palladiańskim stylu. - To Knight House, dom mojego najstarszego brata Roberta. Nikogo tu teraz nie ma - dodał, widząc jej niepokój. - Cała rodzina wyjechała na lato do Hawkscliffe Hall w Yorkshire. Pod' koniec tego miesiąca ma przyjść na świat drugie dziecko Roberta. Wszystkie kobiety chciały być przy jego żonie, żeby pomóc w razie potrzeby. Jacinda i Lizzie także tam pojechały, razem z mężami.; Demon i Lucyfer też. - Demon i Lucyfer?... - Damien i Lucien, bliźniacy, moi bracia. - Czy to ładnie przezywać tak brzydko własnych braci? - Być może, ale to bardzo do nich pasuje. - Dlaczego nie pojechałeś z nimi? - Nie kochają mnie zanadto. Niech ci to wystarczy. - Och... - westchnęła, lecz ku jego uldze przestała go wypytywać. Prowadząc ją ku okazałej bramie, Alec z tęsknotą rozmyślał o bliskich. Szczerze pragnął, aby Bel szczęśliwie powiła dziecko. Młoda księżna stała się najważniejszą osobą w rodzinie, odkąd Robert poślubił ją kilka lat temu. Alec nie wspomniał Becky, że lekarze z jakiegoś niewiadomego powodu uznali ciążę Bel za zagrożoną i z tego powodu wolał nie sprawiać krewnym kłopotu, przyjeżdżając do Hawkscliffe Hall. Gdyby napisał do Roberta z prośbą o radę, Bel od razu dowiedziałaby się o wszystkim - Robert nie umiał niczego ukryć przed żoną. A Alec nie chciał, by niepokój odbił się na zdrowiu jej lub dziecka i wołał nie odciągać uwagi brata od żony w tak krytycznej chwili. Mógłby się porozumieć z bliźniakami, na przykład z wyrozumiałym Lucienem - bo trzeźwy Damien wciąż był na niego wściekły za to, że wyłudził pożyczkę od jego żony Mirandy. Alec wiedział, że nie powinien był tego robić, jednak znalazł się w sytuacji bez wyjścia, a poza tym pozostawał w jak najlepszych stosunkach z tą kruczowłosą, posągowo piękną bratową. Prócz danej Becky obietnicy, że nie wciągnie w jej sprawy nikogo innego, również myśl o małych bratankach i bratanicach nie pozwalała mu zwrócić się do braci. Musi działać sam. Spostrzegł nagle, że Becky mocniej otuliła się swoim płaszczykiem i patrzy na potężny portyk Knight House dość niepewnie. - Co się stało? - Jaki on wielki... Alec zrozumiał, dlaczego ta nędznie odziana wiejska dziewczyna czuje się nieswojo. Rezydencja książąt Hawkscliffe mogła onieśmielić wchodzącego. - Co my tam będziemy robić? - spytała. Becky nie miała pojęcia, że większość z dziewcząt, należących do dobrego towarzystwa, odważyłaby się dosłownie na wszystko, żeby tylko uzyskać zaproszenie do Knight House. - Wolałbym nie zabierać cię z powrotem do mojego kawalerskiego mieszkanka. Nie chcę, żeby kuzyn wpadł na twój ślad, jeśli ktoś nas tam widział. - Myślisz, że mógłby to zrobić? - Wolę nie kusić losu. Moi sąsiedzi, jak pewnie zauważyłaś, to młodzi dandysi. Nie sposób tam wprowadzić równie ładnej dziew - czyny jak ty, żeby tego nie spostrzegli. Roger Manners jest co prawda jedynym, który cię zobaczył, i ma na tyle rozumu, żeby trzymać język za zębami, ale nie chcę ryzykować. A poza tym, gdybyś miała zostać ze mną przez jakiś czas, potrzebne by nam były zapasy. - Na przykład jakie? - Czy nikt ci nie powiedział, że zadajesz za dużo pytań? No, chodź! - ujął łagodnie jej rękę. Wszedł do pałacu bez pukania, ciągnąc Becky za sobą. - Ojej! - jęknęła, patrząc na wykładany białym marmurem westybul i kręcone schody, które zdawały się sięgać pierwszego piętra bez żadnych podpór.