Nie odebrała. Nie chciała poddać się jego manipulacji. Dźwięk dzwonka
rozlegał się przez dziesięć sekund, a potem włączyła się automatyczna sekretarka i nastała cisza. Zaczęła się już uspokajać, kiedy telefon znów zadzwonił. Dzwonił, dzwonił i dzwonił. Niech to szlag! Chwyciła słuchawkę. - Nie wierzę ci! - krzyknęła. - Ty to zmyślasz, Quincy! Ale jestem uzbrojona, więc nie próbuj się do mnie zbliżać! - Jestem w stanie Oregon. Nie mógłbym cię skrzywdzić - odparł. - Skąd mogę wiedzieć! - Posłuchaj! Mamy mało czasu. To nie ja napisałem tamtą wiadomość. Wiem, że wszystko wskazuje na mnie, ale to nie ja ją napisałem. - Przeciwnie! Przed chwilą to powiedziałeś! - Znam swój charakter pisma! Na Boga, Glenda! Zorientowałem się, kiedy tylko pokazali mi ten kawałek papieru. Ale ja tego nie napisałem! Tamten człowiek zdobył wzory mojego pisma i najwyraźniej dobrze się spisał. Nie wiem, jak tego dokonał, ale mu się udało. On ją napisał! Nie ja! - Zastanów się nad tym, co mówisz. „To mój charakter pisma, ale ja tego nie napisałem". Zagadka się rozwiązuje, a ty nie umiesz już kłamać. - Glenda, dlaczego miałbym pisać swoim charakterem pisma? Jestem profesjonalistą! Uczyłem się analizować pismo. Skoro jestem taki bystry, to dlaczego miałbym być taki głupi?! - Może wcale nie jesteś głupi. Może jesteś arogancki! Poza tym nie chodzi tylko o tamtą wiadomość. Znaleźliśmy nadawcę ogłoszenia. Wiemy, że zamówienie wysłano na twoim papierze listowym. - Dolna szuflada - mruknął. - Chryste! Minęło tyle lat...! - A po chwili: - Niech to cholera! To znaczy, że naprawdę był w moim domu! Glenda, błagam, uciekaj stamtąd! - Nie mam zamiaru cię słuchać! - krzyknęła. Mimowolnie spojrzała w stronę niezasłoniętych okien. Nagle poczuła się bezbronna. A jeśli Quincy już tam był? Albo tamten sprawca, albo więcej jadowitych węży? Boże! Czuła się zmęczona. Bardzo zmęczona. Gdzie Montgomery? Teraz już nie była sobą. - Pomyśl, Glenda - ciągnął z uporem Quincy. - Jesteś mądrą i inteligentną agentką. Podobnie jak ja. Miałbym stworzyć taki skomplikowany plan, a potem wykorzystać własny papier listowy do zamówienia ogłoszeń? Miałbym dokonać takiego brutalnego morderstwa w Filadelfii, a potem napisać wiadomość własnym charakterem pisma? A w ogóle po co miałbym dokonać tych zabójstw? Co bym na tym zyskał? - Może chciałeś się pochwalić? Może miałeś dość codziennej roboty? - Od lat nie pracowałem w terenie. 222 - Może to ci się nie podobało? - I po to zaszlachtowałbym własną rodzinę? Piętnaście minut, Glenda. Proszę cię, uciekaj z mojego domu. Błagam! Uciekaj z mojego domu! - Nie mogę - wyszeptała. - Dlaczego? - Bo... myślę, że ktoś już tu jest. - Och, Glenda! - Usłyszała jego niespokojne westchnienie. Mówił do kogoś, zasłaniając słuchawkę. Usłyszała, jak odpowiedział mu kobiecy głos. Lorraine Conner. A więc oboje siedzieli w tym po uszy. Glenda pierwszy raz zmarszczyła brwi. Robili to razem? Co razem? Mordowali jego rodzinę? Grozili znajomej agentce? To wszystko było bez sensu. I kto przysłał papier za sto dolarów? Geniusz przestępczy, który był wyzywająco głupi? Z telefonem w dłoni wyszła z gabinetu i weszła do kuchni. Stamtąd lepiej